- Ja? - zmieszałem się nieco. Co ja tam wiedziałem o miłości. Nic, kompletnie i bardzo dobrze mi się z tym żyło. - Ja nie. Ale moi dobrzy znajomi, owszem.
- Twoi znajomi? - Anne uniosła jedną brew w geście zapytania.
- Owszem. Ale pomijając fakt, że się na tym nie znam... Myślę, że jeśli się kogoś zna jeden dzień to stanowczo za mało żeby mówić o miłości. Ten facet musi być jakimś łomem. - Dodałem po chwili.
- Co? On nie jest żadnym łomem! - wadera szturchnęła mnie w bok. - Ja go kocham, kretynie!
- Dobrze, już dobrze. Szczęścia życzę - prychnąłem nieco rozbawiony. Wadera po raz kolejny zatrzęsła się z zimna.
- Aż tak bardzo nienawidzisz zimy? - spytałem.
- Niee... Zazwyczaj mi ona nie przeszkadzała, to pierwszy raz kiedy tak się dzieje, obawiam się, że to nie przez nią.
Pokiwałem głową.
- Chodź, na zewnątrz jest parę królików. Zapolujemy.
(Anne?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz